Kiedy w 2016 roku do władzy doszła Partia Socjaldemokratyczna, większość obywateli Rumunii miała nadzieję, że właśnie skończyły się ciemne czasy korupcji, kolesiostwa i powszechnego niesprawiedliwego traktowania obywateli. Miały to być rządy mądre, wyważone, porządkujące stan nieładu. Tymczasem, jak się szybko okazało, nowi włodarze doskonale wpasowali się w dotychczasowe układy oraz cicho poparli dotychczasowe załatwianie spraw. Protesty rozpoczęły się już w 2016 roku, kiedy to niezadowolona z wyników wyborów część społeczeństwa zaczęła domagać się zmiany.
Jest sierpień 2018 roku. Partia Socjaldemokratyczna rozgościła się przy sterze władzy i nie zamierza go tak łatwo oddać, pomimo wielkiego niezadowolenia społecznego. Jak wskazują najnowsze dane, w piątek, 17 sierpnia, w Bukareszcie odbyła się ogromna demonstracja, w której udział wzięło ponad 100 tysięcy osób. To oczywiście wynik niezadowolenia z przedstawicieli władzy. Obiecana ustawa, która miała zabraniać kandydowania i pełnienia publicznych funkcji przez osoby skazane prawomocnym wyrokiem nie została przyjęta. Szalę goryczy przelały tragiczne wydarzenia w pewnym popularnym klubie nocnym, który z powodu złej instalacji zajął się ogniem. Liczba osób, które ucierpiały liczona była w setkach, natomiast ponad 70 osób poniosło śmierć. Nie lepiej sytuacja wyglądała później, kiedy do akcji wkroczyły służby ratunkowe i medycy. Okazało się, że w szpitalach nie ma odpowiedniego sprzętu, który mógłby uratować życie i zdrowie poszkodowanych. Rząd był zmuszony prosić inne kraje o pomoc, co dla kilku pacjentów skończyło się śmiercią, bowiem nie przeżyli podróży do innego kraju. Wiele osób zmarło także w wyniku powikłań lub zakażeń, które spotkały ich w nieczystych i źle zaopatrzonych szpitalach. Na jaw wyszło wówczas, że szpitale kupowały słabej jakości środki dezynfekujące od firmy, która płaciła gigantyczne łapówki. Ustawa, która miała narzucić zakaz ubiegania się o stanowiska publiczne osobom skazanym, którą odsunięto w czasie, przelała czarę goryczy. W piątek, 17 sierpnia, znów odbyły się protesty, nie tylko w Bukareszcie, ale i w innych, dużych miastach kraju. Są niestety liczni ranni, ponieważ policja użyła armatek wodnych oraz gazu łzawiącego, by spacyfikować protestujących. Podano oficjalnie, że 440 osób zostało poszkodowanych, w tym kilkudziesięciu policjantów. Protestujący żądają ustąpienia rządu i rozpisania nowych wyborów parlamentarnych.
Komisja Europejska nie chce się mieszać w wewnętrzne sprawy Rumunii i pozostawia kwestie dialogu społeczeństwo – rządzący do wyłącznej interwencji tych dwóch stron. Jak przekazał rzecznik Komisji, Christian Sparh, Komisja stoi na stanowisku, iż należy pozwolić dziennikarzom na wykonywanie ich pracy. To jedyny komentarz do wydarzeń w Rumunii, w których właśnie dziennikarz z Austrii został ranny.
Leave a Reply